Jednym z głównych problemów, z jakimi borykają się dziś zbiorniki wodne w naszej części świata, jest eutrofizacja, czyli wzrost żyzności. Eutrofizacja może mieć różne przyczyny. Jest do pewnego stopnia procesem naturalnym, jednak człowiek znacznie ją przyspiesza i zwiększa jej skalę, dostarczając wodzie potężne ładunki tzw. biogenów – azotu i fosforu. Pierwiastki te są niezbędne dla życia roślin i zwierząt, jednak w nadmiernej ilości należą do najgroźniejszych zanieczyszczeń.
Zakwit sinic na Bałtyku. Fot. NASA
Zbyt wysoka trofia (czyli żyzność) wody sprawia, że gwałtownie wzrasta liczebność niektórych organizmów wodnych, szczególnie drobnych, często mikroskopijnych zwierząt i roślin unoszących się swobodnie w toni wodnej. Zmniejsza się przejrzystość wody oraz jej natlenienie, przez co giną bardziej wrażliwe organizmy. Wysoka żyzność sprawia też, że rozrastają się pospolite, duże rośliny wodne, tzw. makrofity – trzcina, pałka i inne, zabierając miejsce wrażliwszym przedstawicielom flory wodnej. Gatunki rosnące na dnie czy unoszące się w toni wodnej nie mają szans w zaciemnionym jeziorze o słabym natlenieniu.
Kiedy tlenu i światła jest już wyjątkowo mało, giną nawet wszędobylskie organizmy przystosowane do życia w eutroficznych wodach i pojawiają się sinice – organizmy blisko spokrewnione z bakteriami, doskonale radzące sobie w warunkach podwyższonej trofii, odpowiedzialne za charakterystyczne zakwity wody. Woda z zielonym kożuchem sinic nie nadaje się już nawet do kąpieli – sinice wytwarzają trujące związki (mikrocystyny), niebezpieczne dla ludzi i zwierząt, działające również przez skórę. Mikrocystyny mogą uszkadzać układ nerwowy oraz działać rakotwórczo. O takim zbiorniku mówi się, że jest hypertroficzny, czyli silnie przeżyźniony.
Zakwit sinic. Fot. Wikimedia
Skąd biorą się zanieczyszczenia azotem i fosforem? Część z nich pochodzi z tzw. źródeł punktowych, czyli np. z oczyszczalni ścieków. Jednak ponad połowa to tzw. zanieczyszczenia obszarowe – głównie spływ nawozów sztucznych z pól uprawnych. Ważnym elementem ochrony wód przed biogenami spływającymi z dużych obszarów są strefy ekotonowe.
Ekoton – to słowo oznacza strefę przejścia między różnymi ekosystemami, w tym przypadku między wodą a lądem. Strefy ekotonowe to takie miejsca w przyrodzie, gdzie mieszają się wpływy różnych czynników, to również miejsca o wysokiej bioróżnorodności – w ekotonach spotyka się gatunki typowe dla obu stykających się zbiorowisk, ale również gatunki charakterystyczne wyłącznie dla strefy przejścia, np. zwierzęta o ziemnowodnym trybie życia czy rośliny znoszące zarówno warunki lądowe, jak i długotrwałe zalanie wodą. Na styku wody i lądu rozwijają się przede wszystkim różnorodne szuwary – mozgowy, turzycowy, trzcinowy, pałkowy, to także różne rodzaje ziołorośli – wysokich bylin i oplatających je pnączy, tworzących razem malowniczy gąszcz. Pobierając z wody i gleby duże ilości biogenów, działają jak naturalna oczyszczalnia ścieków, tyle że rozmieszczona wzdłuż linii brzegowej. Dodatkowo można je wspomagać przez różne rozwiązania techniczne, filtry i bariery umieszczone w gruncie, pozwalające na jeszcze większe ograniczenie spływu niebezpiecznych pierwiastków.
Ekotony to naturalny element roślinności rozwijającej się wokół każdego zbiornika wodnego. Gdybyśmy dali naturze czas, wokół wody rozwinęłyby się zarośla, potem las, jednak na styku tych ekosystemów nadal istniałaby mniej lub bardziej wyraźna strefa szuwarów i ziołorośli. Taki naturalny, rozbudowany układ to najlepszy filtr zanieczyszczeń, jednak gospodarka człowieka rzadko pozwala mu się utrzymać. Tam, gdzie lasy nie oddzielają pól uprawnych od wody, warto utrzymać przynajmniej strefę ekotonu. Niszczenie ziołorośli, wycinanie i wyrywanie szuwarów wokół pomostów wędkarskich, intensywny wypas bydła rozdeptującego brzeg, budowa dzikich plaż – wszystko to szkodliwe działania, które niszczą ekotonowy filtr zbiornika i przyczyniają się do jego eutrofizacji, czyli zwiększenia żyzności, której konsekwencją są zakwity sinic, rozwój bakterii, brak tlenu, przykry zapach wody... Zbiornik staje się praktycznie bezużyteczny dla celów rekreacyjnych czy wędkarstwa, nie mówiąc o szkodach ekologicznych, czyli zmniejszeniu bioróżnorodności na wszystkich poziomach życia.
Pas trzcin wzdłuż brzegu, kilka kęp splątanych, wysokich ziołorośli, trochę krzaków – to tylko pozornie bezużyteczne chaszcze. Wszystko w przyrodzie jest potrzebne i powiązane z innymi elementami – to jedno z podstawowych praw ekologii. Im więcej wiemy na ten temat, tym skuteczniej możemy zapobiegać katastrofom, zarówno w skali lokalnej, jak i globalnej.
Marta Jermaczek-Sitak
Poligon demonstracyjny Zatoka Barkowice (gmina Sulejów). Fot. ERCE
Europejskie Regionalne Centrum Ekohydrologii UNESCO w Łodzi przygotowało oparty o strefy ekotonowe program ochrony wód Pilicy. Zasila ona Zbiornik Sulejowski, znany z problemu sinic. Zmniejszenie zanieczyszczenia rzeki związkami azotu i fosforu ma m.in. poprawić jego stan.
„Jeśli chodzi o ekotony, to koszty są minimalne, a efekty ekologiczne spektakularne. Budujemy naturalną oczyszczalnię, która nie wymaga betonu, energii ani specjalnego utrzymania” – argumentuje prof. Maciej Zalewski, kierownik merytoryczny projektu.
Centrum Ekohydrologii stara się także podnieść świadomość ekologiczną społeczności lokalnej. Budowa stref ekotonowych w obrębie zbiornika, a także w dolinach rzecznych wciąż nie zyskuje potrzebnej akceptacji. Naukowcy chcą pokazać, że strefy te nie tylko nie ograniczają, ale wręcz sprzyjają rekreacji – na obszarach zrekonstruowanych ekotonów tworzone są m.in. kładki i pomosty.
Więcej o projekcie EKOROB