FACEBOOK |

kontakt



Ośrodek Działań Ekologicznych „Źródła”
ul. Zielona 27, Łódź
tel. 42 632 3118
www.zrodla.org

sponsorzy

Projekt „Aby dojść do źródeł, trzeba płynąć pod prąd” o wartości całkowitej 433.900 zł dofinansowany jest w kwocie 378.880 zł ze środków Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej, a jego część pod nazwą „Łodzią po skarb – gra miejska i warsztaty dla uczniów dotyczące ochrony wód” o wartości ogólnej 43.458 zł jest dofinansowana w formie dotacji ze środków Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Łodzi w kwocie 25.050 zł (słownie: dwudziestu pięciu tysięcy pięćdziesięciu złotych).

Zgodnie z wymogiem WFOŚiGW musimy też podać w tym miejscu link do strony www.zainwestujwekologię.pl



patroni



1,5% podatku na zieloną edukację



Kwitnące pustynie, wysychające jeziora. O rabunkowej gospodarce wodnej i potrzebie odpowiedzialnej konsumpcji


Woda z Etiopii w róży kupionej w sąsiedniej kwiaciarni? Jeansy popularnej marki odzieżowej pełne wody z wyschniętego Jeziora Aralskiego? Poranna filiżanka kawy z wodą pitną z podziemnych źródeł Arabii Saudyjskiej? To nie fantazja, to coraz powszechniejszy absurd.

Organizacja pozarządowa WaterAid, zajmująca się rozwiązywaniem problemów społeczności z dostępem do wody pitnej, zwraca uwagę m.in. na problem Etiopii, gdzie „połowa populacji nie ma innego wyboru niż magazynowanie brudnej wody z niebezpiecznych źródeł”. Szczegółowe dane są jeszcze bardziej przytłaczające. W 85-milionowej populacji ponad 46 milionów ludzi nie ma dostępu do bezpiecznych źródeł wody, a ponad 67 milionów ludzi (prawie 4/5 populacji) jest pozbawionych właściwych warunków sanitarnych. Wskutek tego każdego roku z powodu biegunki umiera tam więcej niż 33 tysiące dzieci.

Ale co my z tym mamy wspólnego? Przecież z Warszawy do Addis Ababa, stolicy Etiopii, jest ponad 8 300 kilometrów. Wbrew pozorom Europejczycy z wodą z Etiopii mogą mieć do czynienia bardzo często. Słynne w Europie holenderskie plantacje kwiatów stopniowo zamieniają się w centra logistyczno-przeładunkowe, a produkcja jest przenoszona do krajów takich jak Etiopia.

Kwiaciarnia pełna wody z Etiopii

Okolice jeziora Ziway, największego rezerwuary wody słodkiej w tym kraju, są otoczone plantacjami kwiatów ozdobnych. Sektor kwiaciarski jest dziś najszybciej rosnącym w Etiopii. I nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie feudalne stosunki panujące między właścicielami plantacji (którymi najczęściej są europejskie firmy) a robotnikami oraz rabunkowa gospodarka związana z użyciem wody i wykorzystaniem ziemi. Chęć maksymalizacji zysków oraz etiopska administracja pozostawiają plantatorów obojętnymi na środowisko. Na plantacjach bez oporów stosuje się syntetyczne nawozy i pestycydy w bardzo wysokich stężeniach. Sąsiedztwo upraw i jeziora Ziway sprawia, że jakość jego wody systematycznie się pogarsza. Zarazem eksploatowane są ogromne jej zasoby do nawadniania plantacji kwiatów, niezbędnego w gorącym etiopskim klimacie. Tę wodę europejscy konsumenci mogą później kupić zmagazynowaną w kwiatach.

Według „Global Hunger Index” Etiopia to miejsce, gdzie wskaźnik głodu jest na poziomie alarmującym, a problem ten dotyczy 20-30 procent społeczeństwa. Fakt, że to akurat sektor kwiaciarski jest gałęzią przemysłu rolnego o najdynamiczniejszym wzroście, nie cieszy Etiopczyków, którzy na ziemiach zajmowanych przez plantacje mogliby produkować żywność, wykorzystując mniej inwazyjne dla środowiska metody.

Kwitnące pustynie

Ambasada Arabii Saudyjskiej w Waszyngtonie chwali się na swojej stronie internetowej, że jej kraj eksportuje dziś pszenicę, daktyle, nabiał, warzywa, owoce i kwiaty na rynki całego świata. Arabia Saudyjska przeżyła technologiczną rewolucję rolną, której dzieckiem stało się tzw. rolnictwo pustynne. Metoda jest relatywnie prosta. Wystarczy wwiercić się na pustyni kilkaset metrów w głąb do pokładów wodonośnych i pompować źródło życia na zewnątrz. Centralnie położone zraszacze nawadniają pola w kształcie kół. W połączeniu z najnowocześniejszymi wynalazkami agrochemii woda sprawia, że pustynie stają się życiodajnymi oazami. Na trzy, pięć, czasem dziesięć lat. Dopóki podziemne zasoby wody się nie wyczerpią. Dzięki temu można zaspokoić pragnienia bogatych społeczeństw, które nie wyobrażają sobie poranka bez kawy, deseru bez kakao, urodzin bez róży. Zysk jest krótkotrwały, ale wystarczająco wysoki, by podjąć ryzyko.



Uprawy pustynne Arabii Saudyjskiej. Sfotografowany obszar znajduje się na tej samej szerokości geograficznej co Sahara. (źródło)

Zresztą w krajach takich jak Arabia Saudyjska, Etiopia, Kenia, Uzbekistan czy Pakistan, których mieszkańcy praktycznie nie możliwości przeciwstawiania się decyzjom władz, ryzyko właściwie nie istnieje. Nikt tam nie protestuje przeciwko działaniom prowadzącym do wyczerpywania jedynych zasobów wody pitnej, niezbędnej także do produkcji żywności na lokalne potrzeby. Produkcja zorientowana na eksport jest bardziej opłacalna.

Ostatnie ćwierćwiecze w Arabii wiąże się z niesłychanym boomem rolniczym. Miał on jednak swoją cenę. Pompowanie wody na powierzchnię spowodowało, że od niedawna farmerzy muszą sięgać po pokłady wody leżące na głębokości 1200 metrów i głębiej. Rząd saudyjski uznał niedawno, że subsydiowanie tak kosztownych inwestycji nie ma sensu i zlikwidował wsparcie. Do 2016 roku Saudyjczycy zakończą uprawy pszenicy. Tamtejszych złóż wody – powstałych podczas epoki lodowcowej – nic dziś nie uzupełnia. Optymistyczne szacunki wskazują, że pokłady wody ulegną w Arabii całkowitemu wyczerpaniu już za około 40 lat. Kraj ten jest wystarczająco bogaty, by odsalać wodę morską, dopóki jego gospodarkę strumieniami zasilają petrodolary.

Ile wody kosztowały twoje spodnie?

By uszyć jedną parę spodni, potrzeba około pół kilograma surowej bawełny. Aby taką jej ilość wyprodukować, należy zużyć niespełna 15 tysięcy litrów wody. Wedle różnych szacunków, uprawa bawełnicy pochłania od 1 do 6 procent światowego zużycia słodkiej wody. Uprawiana w warunkach niezrównoważonych prowadzi do środowiskowych, społecznych i gospodarczych katastrof. Doskonałym tego przykładem jest – niegdyś największe na świecie – Jezioro Aralskie, które wskutek intensywnej uprawy bawełny przez kilka dekad zmniejszyło swoją objętość o 85 procent, co spowodowało m.in. sześciokrotny wzrost zasolenia i wymarcie wszystkich żyjących w nim zwierząt. Nie wspominając o upadku rybołówstwa, czyli podstawy gospodarki żywnościowej społeczności zamieszkujących okolice jeziora, czy o klęsce niedoboru wody. Zarazem stosowane przy uprawach bawełny pestycydy Światowa Organizacja Zdrowia klasyfikuje jako niebezpieczne dla zdrowia ludzi i ekosystemów. Innym – oprócz Uzbekistanu – wielkim producentem bawełny jest Egipt, którego mieszkańcy także zmagają się z rosnącym problemem dostępu do wody pitnej.

Historie Etiopii, Arabii Saudyjskiej czy Uzbekistanu powinny zmusić do refleksji nad sposobem gospodarowania ograniczonymi zasobami wody. Są one tylko wierzchołkiem góry lodowej. Polityka rządów wielu państw i koncernów międzynarodowych – nastawiona na permanentny wzrost – nie liczy się nawet z kosztem nieodwracalnego wyczerpania zasobów wody pitnej. Sytuację mogą uratować obywatele – podejmujący świadome decyzje, wybierający produkty lokalne, które nie zawierają wody z odległej części świata i których produkcja nie odbiera mieszkańcom krajów Globalnego Południa możliwości uprawy żywności.

Piotr Dominiak


Opracowano na podstawie:
water.org
wateraid.org
Global Hunger Index
Marcin Popkiewicz, „Świat na Rozdrożu”
www.saudiembassy.net
flowerindustry.afrogadaa.org

Dowiedz się więcej...