W poszukiwaniu zaginionego rynsztoka
FACEBOOK |

kontakt



Ośrodek Działań Ekologicznych „Źródła”
ul. Zielona 27, Łódź
tel. 42 632 3118
www.zrodla.org

sponsorzy

Projekt „Aby dojść do źródeł, trzeba płynąć pod prąd” o wartości całkowitej 433.900 zł dofinansowany jest w kwocie 378.880 zł ze środków Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej, a jego część pod nazwą „Łodzią po skarb – gra miejska i warsztaty dla uczniów dotyczące ochrony wód” o wartości ogólnej 43.458 zł jest dofinansowana w formie dotacji ze środków Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Łodzi w kwocie 25.050 zł (słownie: dwudziestu pięciu tysięcy pięćdziesięciu złotych).

Zgodnie z wymogiem WFOŚiGW musimy też podać w tym miejscu link do strony www.zainwestujwekologię.pl



patroni



1,5% podatku na zieloną edukację



W poszukiwaniu zaginionego rynsztoka


Mitologia starożytnego Rzymu zazwyczaj kojarzy nam się z boginią miłości, Wenus lub z Marsem, bogiem wojny. Mało kto wie, że Rzymianie posiadali też boginię o wdzięcznym imieniu Cloacina, która opiekowała się rzymskimi kanałami ściekowymi, a zwłaszcza głównym kanałem miasta – cloaca maxima. Modły do Cloaciny wznoszono w wypadku zapchania kanału, choć w międzyczasie po prostu go przepychano, bo bóstwom trzeba czasem pomóc. Początki rzymskiej kanalizacji sięgają V wieku przed naszą erą i wprost niewiarygodny na tym tle wydaje się fakt, że łaski kanalizacyjne Cloaciny spłynęły na miasto Łódź dopiero w 1925 roku naszej ery. W rolę bogini wcielili się William Heerlein Lindley i Stefan Skrzywan.

Kiedy Moryc Welt, fikcyjny bohater powieści Reymonta, szedł w 1885 roku ulicami Łodzi, jej „rynsztokami płynęły ścieki z fabryk i ciągnęły się niby wstęgi brudnożółte, czerwone i niebieskie; z niektórych domów i fabryk położonych za nimi przypływ był tak obfity, że nie mogąc się pomieścić w płytkich rynsztokach, występował z brzegów, zalewając chodniki kolorowymi falami aż po wydeptane progi niezliczonych sklepików (...). Do 1924 roku sytuacja nie uległa radykalnej poprawie, skoro dziennikarz „Expresu Wieczornego” grzmiał na łamach gazety: „Cuchnące wyziewy Łodzi to nasz wróg najśmiertelniejszy. Zabójczy fetor wiejący z każdego rynsztoka i kanału (...) do tego stopnia obrzydza człowiekowi życie i czyni go nieszczęśliwym, że każdy zaprzysięga sobie, iż natychmiast opuści to złe miasto i nigdy doń nie powróci”. Zdaje się, że jedynymi, którym ten stan rzeczy odpowiadał, byli osobnicy spod ciemnej gwiazdy, którym zdarzało się pozbyć w dole kloacznym ciała zamordowanej ofiary.

Łódź była jedynym tak dużym miastem przemysłowym w Europie, które nie miało kanalizacji w momencie, gdy liczba jego mieszkańców osiągnęła krytyczne 450 tysięcy osób (stan z 1917 roku). Co więcej, było to miasto najgęściej zaludnione w Polsce – na terenach Bałut na kilometrze kwadratowym mieszkało niekiedy aż do 10 tysięcy osób! Jak do tego doszło?

Łódź wielkoprzemysłowa powstała dzięki gęstej sieci rzecznej i licznym źródłom wypływającym w okolicy oraz bogactwu wód międzymorenowych, które umożliwiały czerpanie wody w celach przemysłowych już z głębokości 20-40 metrów. W tym samym celu kopano studnie umożliwiające pobór wody pitnej dla ludności. O ile jednak ten system sprawdzał się dość dobrze w wypadku rozwijającego się miasteczka, to miasto gubernialne z błyskawicznie rozwijającym się przemysłem włókienniczym i fabrykami zatrudniającymi setki robotników dość szybko wyczerpało zapasy wodne, zamieniając rzeczki w ścieki. W efekcie przemysłowcy zaczęli wiercić studnie głębinowe, a ze względu na bliską lokalizację fabryk, często już na początku swojego działania, studnie miały zmniejszoną wydajność. Silna konkurencja między przemysłowcami sprawiała, że studnie pogłębiano w tajemnicy, np. firma, która wierciła studnię w fabryce Poznańskiego, musiała zobowiązać się kontraktem do tego, że nie wybuduje w Łodzi dla nikogo podobnego ujęcia i nie zdradzi szczegółów budowy, a samo wiercenie przeprowadzano pod nadzorem dozorców, odstraszających ewentualnych gapiów. Konkurencyjne podejście do zasobów wodnych doprowadziło do tego, że łódzkich fabrykantów nie interesowała budowa wodociągów komunalnych z obawy o zmniejszenie się ilości wody na potrzeby fabryk.

Około 1900 roku Łódź zużywała mniej więcej 50 000m³ wody na dobę i niemal tyle samo kolorowych ścieków z farbiarni, przemysłowych chemikaliów i domowych zlewek płynęło codziennie po ulicach miasta. Część z nich omijała rynsztoki i odprowadzana była bezpośrednio kanałami z fabryk do nurtu Łódki, Jasienia i Bałutki, które zaczęły sprawiać poważne zagrożenie epidemiologiczne. Większość jednak płynęła kolorowymi i cuchnącymi rynsztokami, nad którymi budowano mostki, umożliwiające przechodzenie na drugą stronę. Ich obecność w Łodzi była na tyle kulturotwórcza, że właśnie czerwonemu barwnikowi z farbiarni przędzy zawdzięcza swoją nazwę ulica Czerwona... Nieuregulowane ścieki przemysłowe i kloaczne stawały się poważnym problemem, zagrażającym wybuchem epidemii. Przesączały się do prymitywnych studni, powodując wśród robotników dur brzuszny, biegunkę i czerwonkę. Łódź mogła się poszczycić największą śmiertelnością ze względu na choroby zakaźne w Królestwie Polskim. Jeśli dodać do tego gęsty smog z dymu i pyłu przemysłowego oraz piecyków opalanych węglem – „ziemia obiecana” stawała się miastem przypominającym piekło na ziemi.

Rozbieranie kramów nad rzeką Łódką w 1916 roku. (Zdjęcie archiwalne ze zbiorów Archiwum Państwowego w Łodzi). Rzeka Łódka widoczna po prawej stronie przypomina zanieczyszczoną i pełną śmieci zawiesinę. Ze względów epidemiologicznych magistrat łódzki zdecydował w 1916 roku o zasypaniu otwartego kanału Łódki, w miejscu tym wybudowano nieistniejącą już dziś ulicę Nad Łódką, która ciągnęła się od ul. Nowomiejskiej do Wschodniej (teren dzisiejszego parku Staromiejskiego). Nie lepiej od Łódki wyglądała reszta łódzkich rzek.

Dopiero państwowy dekret z 1900 roku zmusił prezydenta Pieńkowskiego (nazywanego złośliwie „podnóżkiem cara” ze względu na służalczość) oraz łódzkich przemysłowców do zajęcia się kanalizacją miejską. Komisja Wodno-Kanalizacyjna zapoznała się z budową warszawskiego systemu wodno-kanalizacyjnego budowanego przez Williama H. Lindleya i wkrótce oficjalnie wystąpiła do inżyniera Lindleya z prośbą o sporządzenie planów budowy dla łódzkiej kanalizacji. Była to ogromna praca. Dla miasta należało określić podstawowe parametry, takie jak stan wód w rzekach, ilość opadów czy budowa geologiczna terenu. Lindley wziął pod uwagę fakt, że miasto nie ma w pobliżu dużej rzeki, co utrudnia odprowadzanie ścieków. Do tego Łódź rozrastała się bez planu zagospodarowania terenu, jak mieściny na Dzikim Zachodzie. W efekcie uznał, że najsensowniejsze dla miasta byłoby pobieranie wody z okolic Tomaszowa („Niebieskie Źródła”) oraz z Pilicy, choć zaproponował też dwa inne, tańsze warianty: z 5 studni głębinowych z pokładów kredy w okolicach Rzgowa lub ze studni głębinowych wzdłuż Pilicy (Sulejów, Smardzewice). Zbiorniki wody czystej zaprojektował na Stokach, w najwyższym punkcie miasta, skąd woda mogłaby spływać dzięki sile grawitacji. Kanalizację oparł na podobnej zasadzie – ścieki miałyby spływać siecią kanalizacyjną w kierunku południowo-zachodnim, wraz ze spadkiem terenu, do oczyszczalni mechaniczno-biologicznej na Lublinku i dalej odprowadzane do Neru. Lindley zaprojektował też zbiornik na deszczówkę, nazywany „Dętką”, który przepłukiwałby główne kolektory z mułu i osadów wykorzystując ukształtowanie terenu w mieście – wszystkie ulice opadają, biegnąc od placu Wolności.

W 1909 roku gotowy był już projekt z przebiegiem planowanych linii wodociągowych i kanalizacyjnych, dokumentacja z biura Lindleya przyjechała do Łodzi w skrzyniach ważących 122 kilogramy. I wszystko pewnie ułożyłoby się dobrze, gdyby nie fakt, że w kasie miejskiej najpierw zabrakło pieniędzy na tak drogą inwestycję, a potem wybuchła I wojna światowa. Lindley w międzyczasie zdążył wybudować wodociągi i kanalizację w Baku, a Łódź do śmierci inżyniera nie zapłaciła całego honorarium za jego wodociągowo-kanalizacyjny projekt.

„Łodzianie – projektantowi systemu wodociągowo-kanalizacyjnego”. Pamiątkowy właz kanalizacyjny według projektu Bogdana Wajberga, ufundowany przez Zakład Wodociągów i Kanalizacji w 2010 roku dla upamiętnienia Williama Heerleina Lindleya. (www.uml.lodz.pl)

Do sprawy wrócono natychmiast po wojnie, choć kasa miejska nadal świeciła pustkami. W 1920 roku uchwalono realizację planów kanalizacji, posesje miały być dołączane do sieci kanalizacyjnej w ciągu 6 lat od momentu jej położenia w okolicy starych domów i jednocześnie z budową nowych. W kwietniu 1924 roku na stanowisko Naczelnika Oddziału Wodociągów i Kanalizacji powołano inżyniera Stefana Skrzywana, który wcześniej, pod kierunkiem nieżyjącego już Lindleya, budował wodociągi w Baku. Od tego momentu historia potoczyła się błyskawicznie – Skrzywan był doskonałym organizatorem i w niespełna 8 lat dokonał w mieście prawdziwego cudu. Postawił przede wszystkim na budowę kanalizacji, uznając, że o ile miasto radzi sobie gorzej lub lepiej z poborem wody, o tyle problem ścieków przeszedł już ludzkie pojęcie. Poza tym kanalizację można było budować etapami, co miało znaczenie przy braku funduszy.

Skrzywan prowadził budowę w kilku miejscach Łodzi jednocześnie, materiały dowożąc na budowę osobiście zaprojektowaną kolejką wąskotorową, a czasem nawet miejskim tramwajem! Ponieważ znał warszawskie doświadczenia Lindleya, wiedział, jaką rolę w budowie kanałów spełnia budulec: uruchomił produkcję cegły klinkierowej, która nadawała kanałom trwałość i nie nasiąkała, a w celu jej wytwarzania uruchomił kopalnię piasku na Polesiu Konstantynowskim i betoniarnię.

W czasie „wielkiego kryzysu” praca przy kanalizacji dała wielu bezrobotnym łodzianom podstawę utrzymania – rząd, poruszony memoriałem Skrzywana dotyczącym stanu sanitarnego miasta, zdecydował o przyznaniu miastu pożyczek ze Skarbu Państwa. Przy budowie ustawiały się kolejki robotników sezonowych, znęconych reklamą „Robota finansowana przez Fundusz Pracy”. W efekcie wielu bezrobotnych tkaczy i przędzalników zdobywało „na gorąco” fach sztajfarza, kopacza kanałowego czy specjalisty od pracy w kanałach (mularza). Ci, którzy mieszkali dalej niż trzy kilometry od budowy, dostawali na czas pracy bezpłatne bilety tramwajowe, przydział mydła i ręczniki.

Budowa kanalizacji w Łodzi. (Zdjęcie z archiwum Zakładu Wodociągów i Kanalizacji).

Na efekty nie trzeba było długo czekać. W pierwszym etapie wybudowano w systemie akordowym około 120 kilometrów kanałów głównych oraz burzowych (niekiedy o wielkości ponad 3 metrów, co oznacza, że swobodnie mogła się w nich zmieścić mała ciężarówka!). Skanalizowano Śródmieście: od ul. Legionów i placu Wolności po Kopcińskiego, Obywatelską i Żeromskiego. Pierwszy budynek w Łodzi (przy ul. Gdańskiej 106) podłączono do kanalizacji miejskiej 3 września 1927 roku!

Budowa kanalizacji przy ul. Piotrkowskiej (od ul. Czerwonej do Emilji [dziś ul. Wincentego Tymienieckiego – przyp. aut.] w 1933 roku. (Zdjęcie ze zbiorów Zakładu Wodociągów i Kanalizacji w Łodzi). W tle po lewej stronie widać ewangelicko-augsburski kościół św. Mateusza (ukończony w 1928 r.) oraz wieżę katedry.

Duże znaczenie miało wybudowanie stacji mechanicznego oczyszczania ścieków na Lublinku (dziś już nieistniejącej). Oczyszczanie mechaniczne polegało przede wszystkim na wyławianiu piasku i przedmiotów pływających w ściekach oraz odsiewaniu ich na ruchomych sitach. Osady były zaorywane na pobliskich polach. Oczyszczalnię oddano do użytku w 1930 roku i działa do... lat 90. XX wieku! Nie wdrożono bardzo ważnego oczyszczania biologicznego, zaproponowanego w planach Lindley’owskich, co przyczyniło się do ekologicznej dewastacji Neru i Warty. Choć w centrum Łodzi przestały wreszcie płynąć cuchnące rynsztoki, taki system tylko pudrował nabrzmiały wrzód – brak oczyszczania biologicznego powodował, że Łódź wprawdzie nie cuchnęła, za to zatruwała skutecznie ekosystem rzeczny Neru i Warty. Uznawano ją za miasto, które de facto nie oczyszcza ścieków przemysłowych!

Oczywiście, nie wszystkie rozwiązania Skrzywana były idealne: system kanalizacyjny według planów Lindleya opierał się na korytach łódzkich rzek, zamienionych w kanały ściekowe. Opierający się na zamyśle Lindleya, Skrzywan poszedł tą samą drogą – ze względu na niższe koszty oraz ówczesną niemożność podczyszczania ścieków deszczowych wybrał kanalizację ogólnospławną, nie rozdzielczą, co oznaczało, że główne kolektory w sąsiedztwie rzek miały zamontowane przelewy burzowe, z których ścieki przelewały się po deszczu do koryta rzeki. Mocno już zanieczyszczone rzeczki łódzkie wprowadzono pod ziemię, a ich koryta betonowano, całkowicie odcinając od ekosystemu. Na pierwszym etapie uregulowano Karolewkę i Łódkę, następnie Bałutkę i Jasień.

Kiedy Stefan Skrzywan zmarł po długiej chorobie płuc w 1932 roku, Łódź miała już wybudowane dwie strefy objęte tzw. „przymusem kanalizacyjnym”. Pod groźbą surowej kary kamienicznicy musieli podłączyć swoje nieruchomości do kanału głównego po ogłoszeniu przez miasto oddania „kanału do użytku”. Od każdego zlewu płacono 10 złotych rocznie, od ustępu po 30 złotych rocznie za jedno tzw. „oczko’, od ogólnego wpustu podwórzowego, gdzie mieszkańcy mogli wylewać pomyje – 30 złotych rocznie. Prace po Stefanie Skrzywanie przejął Wacław Wojewódzki, a budową wodociągów zajął się Romuald Rosłoński, za którego kadencji wybudowano pierwsze, zaprojektowane przez Lindleya, zbiorniki wody czystej na Stokach, nazywane ze względu na swoją architekturę „podziemną katedrą”. Ich charakterystyczny sufit i posadzka są wybudowane w kształcie łuków, aby zmniejszyć ciśnienie wody – na sufit każdego zbiornika składa się 100 ceglanych kopuł wspartych na kolumnach, co robi nieprawdopodobne wrażenie. Ponieważ zbiorniki wybudowano w jednym z najwyższych punktów Łodzi (260 metrów n.p.m.) miały pełnić rolę „naturalnej” wieży ciśnień – różnica między położeniem zbiornika a najniższym punktem miasta zasilanym stąd w wodę to aż 90 metrów! Każdy z czterech zbiorników mieści 15 000 metrów sześciennych wody.

Zbiorniki wody czystej na Stokach w Łodzi nazywane „podziemną katedrą”.
Zdjęcie ze strony Zakładu Wodociągów i Kanalizacji: www.zwik.lodz.pl/inne-dzialania

Do 1939 roku Łódź posiadała już 105 kilometrów kanałów, a z kanalizacji miejskiej korzystało 32% ludności, głównie mieszkańców Śródmieścia. Wprawdzie zaledwie w co dwunastym łódzkim domu znajdowała się do 1939 roku skanalizowana łazienka, ale był to duży postęp. II wojna światowa przerwała ten proces, w latach okupacji powstało zaledwie 5 kilometrów kanałów. Jednak już od 1955 roku zaczęto budować kanalizację rozdzielczą, która wreszcie rozdzielała ścieki z opadów i roztopów przelewając je do odrębnego systemu niż ściek kanalizacyjny. Miało to duże znaczenie, ponieważ w Łodzi odradzał się przemysł, a co za tym idzie, wzrastała liczba zanieczyszczeń przemysłowych. Od tego czasu system rozdzielczy jest stosowany w całej łódzkiej kanalizacji poza linią kolei obwodowej, a wodę deszczową odprowadza się do 13 łódzkich rzeczek przez wpusty.

Dopiero w 1994 roku uruchomiono wreszcie Grupową Oczyszczalnię Ścieków przy ul. Sanitariuszek 66 filtrującą również zanieczyszczenia biologiczne, co pozwoliło na zamknięcie starej, mechanicznej oczyszczalni, zatruwającej środowisko szkodliwymi chemicznymi substancjami. Dziś to największa oczyszczalnia w Polsce, wykorzystująca przepustowość 450 000 m³/d, co nie wyczerpuje jej możliwości. Jest to też oczyszczalnia całkowicie skomputeryzowana, nowoczesna, spełniająca wyśrubowane standardy ekologiczne. Dzięki zastosowanym w niej metodom oczyszczania znacznie zmniejszyła się ilość środków biogennych (azotu i fosforu) w ściekach, a w efekcie tych działań w Nerze pojawiły się ryby, których nie widziano w rzece od niemal 70 lat! Biogaz, który jest produktem ubocznym procesu fermentacji osadu, stał się paliwem do produkcji tzw. „zielonej energii” do elektrociepłowni w oczyszczalni. Uprawa wierzby energetycznej na terenie strefy buforowej wokół oczyszczalni nawożona jest odwodnionymi na prasach taśmowych osadami. Wiele lat po projektach Lindleya miasto wreszcie uzyskało ekologiczną oczyszczalnię – ale droga, którą przeszła Łódź od miasta rynsztoków do ekologicznego zagospodarowania ścieków, nie była łatwa. Praca w kanalizacji bywała też bardzo niebezpieczna.

Pamiątkowa tablica w kanale w okolicach alei Unii poświęcona tragicznie zmarłym kanalarzom. Zdjęcie zamieszczamy dzięki uprzejmości podwodnalodz.blogspot.com

W 2015 roku Łódzki Zakład Wodociągów i Kanalizacji będzie obchodził swoje 90-lecie. Może nie jest to imponująca rocznica w porównaniu z Poznaniem, który założył wodociągi i rozbudowywał kanalizację od 1865 roku. Pewne jest natomiast jedno: historia, którą przeszła Łódź – pierwsze miasto z tramwajem elektrycznym w Polsce i ostatnie duże miasto, które wybudowało kanalizację, jest imponująca. Dziś rynsztok to słowo, które trudno wytłumaczyć uczniom w szkole – aż chciałoby się zaproponować muzeum rynsztoka, by to pojęcie unaocznić. Może na Grembachu, starym łódzkim osiedlu, z ulicami wybrukowanymi kocimi łbami, gdzie wodę z hydrantu pobierano jeszcze w latach 90., a mydliny i uryna płynęły rynsztokami na tle anten satelitarnych... Długo nie kanalizowano terenu, przeznaczając go do rozbiórki – w sąsiedztwie przez 30 lat powstawał szpital, zaprojektowany w trakcie „zimnej wojny” jako główny ośrodek, który przejmie rannych po wybuchu III wojny światowej... Zabytkowy rynsztok na Grembachu przypominałby dość skutecznie, jak wiele łodzianie zawdzięczają wizjonerskim twórcom łódzkiej kanalizacji. Przede wszystkim to, że Łódź dziś już nie śmierdzi i nie truje – ani ryb, ani swoich mieszkańców.
A po rynsztoku został tylko „rynsztokowy język”, synonim nieciekawego i ordynarnego słownictwa.

Marta Zdanowska



Bibliografia:
Waldemar Bieżanowski, Z dziejów kanalizacji i wodociągów łódzkich, Łódź 2005.
Maria Radecka, Najwięksi i nowocześni działają na rzecz ochrony środowiska [w:] e-czytelnia.abrys.pl/ [dostęp: 25.06.2014]
Michał Koliński, Łódź między wojnami. Opowieść o życiu miasta 1918–1939 rok. Łódź 2009.
Beata Kowalska-Wajnkaim, 85 lat. Dzieje wodociągów i kanalizacji w Łodzi, Łódź 2010.
Ryszard Rosin (red.) Łódź - dzieje miasta. Tom. 1. Łódź -Warszawa 1980.
Marek Zawilski, Piotr Wierzbicki, „Problemy centrum miasta z wodami opadowymi” [w:] e-czytelnia.abrys.pl/ [dostęp: 26.06.2014]

www.gos.lodz.pl [dostęp: 25.06.2014]
www.zwik.lodz.pl [dostęp: 25.06.2014]


Dowiedz się więcej...